Serdecznie witam po długiej przerwie i pięknie dziękuję Alexls za to,że "wywołała mnie do tablicy",czyli zmobilizowała do napisania niniejszego wpisu.Ola,dziękuję!!! :-)
Moje milczenie spowodowane było przede wszystkim brakiem czasu ,a potem-także zimowym wyjazdem "w ramach ferii" :-)
Ale o tym za chwilę...
Wczoraj był dzień św.Walentego-dla mnie 14.luty to przede wszystkim okazja do świętowania z troszkę innego powodu-otóż dokładnie tego dnia,czterdzieści lat temu (jak ten czas leci!!!!) moi Kochani Rodzice powiedzieli sobie sakramentalne TAK :-) Moim Rodzicom życzyłam więc wszystkiego dobrego-zdrowia przede wszystkim i radości.
Sam "Dzień Zakochanych" jakoś do mnie nie przemawia,ale co tam...:-) Od rana więc składaliśmy sobie życzenia i wręczaliśmy przygotowane wcześniej miłe upominki.Mój Walenty sprezentował mi dwa srebrne motyle (czyżby wiosna ,mimo ośmiostopniowego mrozu,była już tuż-tuż???)
Motylki "wylądowały" tam,gdzie jest ich miejsce:-) ,czyli na mojej bransoletce,którą dostałam pod choinkę.Bo właśnie bransoletki to jest to,co najbardziej kocham z biżuterii:-)
Walentemu pięknie podziękowałam :-) i dumna jak paw obnosiłam się z moim nowym cacuszkiem :-))))
Dla wszystkich zakochanych-fragment "Mszy wędrującego" Steda:
Miłośc jest bezinteresownym czynieniem miłości,
tak ,jak słonecznośc jest bezinteresownym promieniowaniem słoneczności.
Słońce jest słońcem w świecie heliosowym,
Miłośc jest słońcem w świecie księżycowym.
Słońce jest słońcem w świecie jesności,
Miłośc jest słońcem w świecie ciemności.
Cokolwiek pomiędzy ludźmi kończy się-znaczy nigdy się nie zaczęło
Gdyby prawdziwie się zaczęło,nie skończyłoby się
Skończyło się,bo się nie zaczęło
Cokolwiek prawdziwie się zaczyna-nigdy się nie kończy"
Dla tych,którzy wciąż szukają swojej drugiej połowy pomarańczy-cytat z Szekspira:
"miłośc ucieka przed tymi , którzy za nią gonią,
a rzuca się na tych , którzy przed nią uciekają"
..................................................................................................................................................................
Jak już wspominałam wcześniej,miniony tydzień upłynął mi pod zankiem ....ferii:-) Tradycyjnie pojechaliśmy do Zakopanego ,które -tą zimową porą :-))) -jakoś dziwnie wyglądało bez grubej ,śnieżnej pierzynki:-) Na szczęście stoki były sztucznie dośnieżane i moi narciarzee,tudzież deskarze:-) najeździli się "po pachy" :-) Ja,po moim feralnym zjeździe sprzed trzech lat, wzdychałam tylko na widok szusujących turystów i wiernie kibicowałam mojej "drużynie"
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w magicznym Krakowie,który przywitał nas pierwszego dnia deszczem,a w drugim dniu "zafundował" nam przepiękne słońce i...siarczysty mróz :-/ Aura nie ostudziła jednak naszych "zapędów" :-) - zwiedziliśmy Wawel (ostatnio byłam tu....34 lata temu!!!!!) ,Kościół Mariacki ,pospacerowaliśmy po urokliwych uliczkach Starego Miasta i wpadliśmy na małe zakupy do Sukiennic.Moim "zakupowym gwoździem programu":-) jest ta oto niewielka,ręcznie robiona,urocza serwetka:
No nie mogłam się jej oprzec!!!!! :-))))
Cóż,ferie niestety dobiegły końca-pozostały miłe wspomnienia,tak zwane "zbędne kilogramy do zrzucenia",będące efektem żywienia się w zakopiańskich "karcmach" :-) i sterta ubrań do prania i prasowania :-(((((
................................................................................................................................................................
Na koniec moich dzisiejszych "wywodów" słów kilka o nowej mieszkance naszego salonu.
Otóż w salonie mamy takie miejsce,gdzie "przyszłościowo" ma byc biblioteczka.Póki co-jest tam pusto,jedynie podczas Bożego Narodzenia stoi tam choinka.
Choinkę pożegnaliśmy jeszcze przed feriami,a ponieważ "pustostan" :-) jakoś nas drażnił-
"zameldowaliśmy" w tym miejscu ....kochankę mojego męża. Cóż,mimo,iż z jej powodu onegdaj spędziłam trzy miesiące z ręką i nogą w gipsie-jestem wyrozumiałą kobietą i mam wiele szacunku dla owej miłości mojego męża.I nie ukrywajmy-uwielbiam na nią patrzec,uwielbiam jej donośne "wrmmm-wrmmm :-),a w sezonie wiosenno-letnim- uwielbiam przemierzac w jej towarzystwie pobliskie drogi...No więc awansowała-z garażu do salonu :-)))
Puszy się ona teraz i spogląda swoim pięknym okiem na domowników,czekając na wiosnę-by poczuc wiatr we włosach.....:-)
............................................................................................................
Kilka godzin później..........
Cóż,skleroza nie boli....Zapomniałam o jeszcze jednym zdjęciu-taki mój mały "walentynkowy akcencik" :-) :
Zapomniałam też pięknie podziękowac za komentarze do mojego poprzedniego wpisu,co czynię niniejszym :-) I tu małe sprostowanie-puchłam z dumy czytając Wasze "pochwały" pod adresem mojej rzekomej "figury" :-) Niestety-wiele mi brakuje do sylwetki mojej córki-ważę ponad 20 kg więcej,niż Basia :-(((( -fakt,że robiłam sweter dla mnie,a nosi go Basia ,wynika z tego,iż włóczka Azteca jest...rozciągliwa :-))))) Basia za to jest szczuplutka,wysoka za swoim tatą i ma -fuksiara-nieziemsko dłuuuugie nogi :-)))) Nie ma sprawiedliwości na tym świecie!!! :-/
To tyle tytułem dopisku :-)
.................................................................................................................................................................
To tyle na dziś.Serdecznie wszystkich pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego,Maja