Moje milczenie spowodowane było przede wszystkim brakiem czasu ,a potem-także zimowym wyjazdem "w ramach ferii" :-)
Ale o tym za chwilę...
Wczoraj był dzień św.Walentego-dla mnie 14.luty to przede wszystkim okazja do świętowania z troszkę innego powodu-otóż dokładnie tego dnia,czterdzieści lat temu (jak ten czas leci!!!!) moi Kochani Rodzice powiedzieli sobie sakramentalne TAK :-) Moim Rodzicom życzyłam więc wszystkiego dobrego-zdrowia przede wszystkim i radości.
Sam "Dzień Zakochanych" jakoś do mnie nie przemawia,ale co tam...:-) Od rana więc składaliśmy sobie życzenia i wręczaliśmy przygotowane wcześniej miłe upominki.Mój Walenty sprezentował mi dwa srebrne motyle (czyżby wiosna ,mimo ośmiostopniowego mrozu,była już tuż-tuż???)
Motylki "wylądowały" tam,gdzie jest ich miejsce:-) ,czyli na mojej bransoletce,którą dostałam pod choinkę.Bo właśnie bransoletki to jest to,co najbardziej kocham z biżuterii:-)
Walentemu pięknie podziękowałam :-) i dumna jak paw obnosiłam się z moim nowym cacuszkiem :-))))
Dla wszystkich zakochanych-fragment "Mszy wędrującego" Steda:
Miłośc jest bezinteresownym czynieniem miłości,
tak ,jak słonecznośc jest bezinteresownym promieniowaniem słoneczności.
Słońce jest słońcem w świecie heliosowym,
Miłośc jest słońcem w świecie księżycowym.
Słońce jest słońcem w świecie jesności,
Miłośc jest słońcem w świecie ciemności.
Cokolwiek pomiędzy ludźmi kończy się-znaczy nigdy się nie zaczęło
Gdyby prawdziwie się zaczęło,nie skończyłoby się
Skończyło się,bo się nie zaczęło
Cokolwiek prawdziwie się zaczyna-nigdy się nie kończy"
Dla tych,którzy wciąż szukają swojej drugiej połowy pomarańczy-cytat z Szekspira:
"miłośc ucieka przed tymi , którzy za nią gonią,
a rzuca się na tych , którzy przed nią uciekają"
..................................................................................................................................................................
Jak już wspominałam wcześniej,miniony tydzień upłynął mi pod zankiem ....ferii:-) Tradycyjnie pojechaliśmy do Zakopanego ,które -tą zimową porą :-))) -jakoś dziwnie wyglądało bez grubej ,śnieżnej pierzynki:-) Na szczęście stoki były sztucznie dośnieżane i moi narciarzee,tudzież deskarze:-) najeździli się "po pachy" :-) Ja,po moim feralnym zjeździe sprzed trzech lat, wzdychałam tylko na widok szusujących turystów i wiernie kibicowałam mojej "drużynie"
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w magicznym Krakowie,który przywitał nas pierwszego dnia deszczem,a w drugim dniu "zafundował" nam przepiękne słońce i...siarczysty mróz :-/ Aura nie ostudziła jednak naszych "zapędów" :-) - zwiedziliśmy Wawel (ostatnio byłam tu....34 lata temu!!!!!) ,Kościół Mariacki ,pospacerowaliśmy po urokliwych uliczkach Starego Miasta i wpadliśmy na małe zakupy do Sukiennic.Moim "zakupowym gwoździem programu":-) jest ta oto niewielka,ręcznie robiona,urocza serwetka:
No nie mogłam się jej oprzec!!!!! :-))))
Cóż,ferie niestety dobiegły końca-pozostały miłe wspomnienia,tak zwane "zbędne kilogramy do zrzucenia",będące efektem żywienia się w zakopiańskich "karcmach" :-) i sterta ubrań do prania i prasowania :-(((((
................................................................................................................................................................
Na koniec moich dzisiejszych "wywodów" słów kilka o nowej mieszkance naszego salonu.
Otóż w salonie mamy takie miejsce,gdzie "przyszłościowo" ma byc biblioteczka.Póki co-jest tam pusto,jedynie podczas Bożego Narodzenia stoi tam choinka.
Choinkę pożegnaliśmy jeszcze przed feriami,a ponieważ "pustostan" :-) jakoś nas drażnił-
"zameldowaliśmy" w tym miejscu ....kochankę mojego męża. Cóż,mimo,iż z jej powodu onegdaj spędziłam trzy miesiące z ręką i nogą w gipsie-jestem wyrozumiałą kobietą i mam wiele szacunku dla owej miłości mojego męża.I nie ukrywajmy-uwielbiam na nią patrzec,uwielbiam jej donośne "wrmmm-wrmmm :-),a w sezonie wiosenno-letnim- uwielbiam przemierzac w jej towarzystwie pobliskie drogi...No więc awansowała-z garażu do salonu :-)))
Puszy się ona teraz i spogląda swoim pięknym okiem na domowników,czekając na wiosnę-by poczuc wiatr we włosach.....:-)
............................................................................................................
Kilka godzin później..........
Cóż,skleroza nie boli....Zapomniałam o jeszcze jednym zdjęciu-taki mój mały "walentynkowy akcencik" :-) :
Zapomniałam też pięknie podziękowac za komentarze do mojego poprzedniego wpisu,co czynię niniejszym :-) I tu małe sprostowanie-puchłam z dumy czytając Wasze "pochwały" pod adresem mojej rzekomej "figury" :-) Niestety-wiele mi brakuje do sylwetki mojej córki-ważę ponad 20 kg więcej,niż Basia :-(((( -fakt,że robiłam sweter dla mnie,a nosi go Basia ,wynika z tego,iż włóczka Azteca jest...rozciągliwa :-))))) Basia za to jest szczuplutka,wysoka za swoim tatą i ma -fuksiara-nieziemsko dłuuuugie nogi :-)))) Nie ma sprawiedliwości na tym świecie!!! :-/
To tyle tytułem dopisku :-)
.................................................................................................................................................................
To tyle na dziś.Serdecznie wszystkich pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego,Maja
Serdeczne życzenia dla rodziców !!!
OdpowiedzUsuńW przyszłym roku stuknie nam dwudziesta rocznica.Po prostu jestem w szoku jak ten czas leci.
Serwetka jest prześliczna.O ile się nie mylę to koronka koniakowska.Jestem jej wielbicielką.Marzy mi się taki obrus.Póki co zostanie to w sferze marzeń, ponieważ jest strasznie drogi (co mnie nie dziwi oczywiście).Jest przy tym ogrom pracy.Może kiedyś wybiorę się na kurs tej koronki.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego popołudnia:)))
Wow jaka maszyna!!! Piekna i wypieszczona jak na kochankę przystało:)Zazdroszczę tych ferii i odpoczynku, a dla rodziców sto lat, a co najmniej następnych czterdziestu:)
OdpowiedzUsuńWitaj Maju!
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze ze powodem ciszy na blogu byl udany wypoczynek:) Troszeczke zazdroszcze wycieszki po moim ukochanym Krakowie;)
Jak kazda sroczka z radoscia poogladalam sobie Twoj walentynkowy prezent:) Bransoleta sliczna jest!
Za tak harmonijne zycie w trojkacie;) Twoj Maz zapewne na rekach Cie nosi! Piekna maszyna!
Pozdrawiam:)
wow niezla kochanka .poprostu piekna.kochanaka mojego meza to tv z nia spedza wiecej czasu niz ze mna
OdpowiedzUsuńRozmarzylam sie ogladajac zdjecia ze stoku, szkoda ze Ty nie moglas poszusowac.
OdpowiedzUsuńI widze ze bezpieczenstwo tu na pierwszym miejscu, ja tez jezdze w kasku ale meza jakos nie moge przekonac.
Oryginalny "mebel" w salonie ustawiliscie, wiesz nie pokaze tego mojemu M, bo jeszcze sklonny bedzie wyeksponowac tak swoje "oczko w glowe" hihi.
Buziaki
ps.jak juz jestes to skrobne maila
Walentynek jakos szcegolnie nie obchodze, ale kazda okazja do milego gestu czy obdarowania kogos bliskiego jest dobra :)
OdpowiedzUsuńKochanka Twojego męża piękna, silnik v to teraz marzenie mojego męża, bo poprzednia kochanka , o imieniu Suzi ;) musiala z pewnych przyczyn zmienic wlasciciela ;)) Ale mysle ,ze w nastepnym sezonie bede musiała przyjąc pod swój dach nową panią :))
Pozdrawiam serdecznie
Sto lat dla rodziców!!
OdpowiedzUsuńJaka maszyna!!!!Robi wrażenie!!
Bardzo lubię pandorkowe bransoletki!dają tyle możliwości!!!Śliczne te motylki!
Pozdrawiam
Pięknie dziękuję za komentarze.
OdpowiedzUsuńAAgaa,bransoletka nie jest "pandorkowa":-)-to Apart.Pozdrawiam serdecznie
Maju wszystko jak zwykle piekne.Ferie widze udane.Bransoletka piekna tez mam wielka ochote na takie cacko.Chyba sie skusze.Pozdrowienia dla calej Twojej Rodzinki.
OdpowiedzUsuńDear Maja
OdpowiedzUsuńI congratulate the parents.
You had a great holiday: o))
And you brought a beautiful deck ....
Heart is a cute ♥
Thank you very much for your greetings
Have a nice days
Jarka
No, masz ci los! Niezła ta "kochanka"!:)))
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę!
Aaaa jesteś ! Zazdroszczę wypoczynku w Zakopanem ! wszystkie drobiazgi, które pokazałaś śliczne ! MASZYNA też ! :)
OdpowiedzUsuńPrzeglądam sobie spokojnie blogi, zachwycam się pięknem prac, aż tu nagle mąż wyrywa mi laptopa i nie chce mnie nawet na krok do niego dopuścić...a dlaczego? Ano dlatego, że Maja wstawiła zdjęcie kochanki swojego męża...mój marzy o dokładnie takiej samej..więc niech uważa hihi :) Pozdrawiam serdecznie całą rodzinkę!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńmotylki piękne i romantyczne!
Tak sobie myślę jak tak opowiadasz o motocyklu w salonie, że to wcale nie taki głupi pomysł, może wówczas mój mąż nie spędzałby tyle czasu w garażu... :)
Cudne te zdjęcia ze stoku!
pozdrawiam cieplutko :)
SZALONA!!Twój mąż powinien nosić Cię na rękach całymi dniami za tę kochankę...a swoją drogą..z kochanką męża pod jednym dachem?hihihi..Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń