Do Afryki dostaliśmy się tunelem wiodącym pod Kanałem Sueskim.
Pierwszy "afrykański" postój mielismy w tzw."restauracji".Nasz egipski,świetnie mówiący po polsku,przewodnik zapewniał nas,że będziemy mogli wypic tam kawę,zjeśc śniadanie,chętni będą mogli "popykac" fajkę wodną,no i będzie toaleta.Marzyłam o tym,by się umyc,więc wizja tolaety bardzo mnie ucieszyła.
Cóż,kiedy dojechaliśmy do tej "restauracji"-ręce mi opadły i z wrażenia nawet zdjęc nie zrobiłam.Do "toalety" pierwszy poszedł mój mąż,a po powrocie oznajmił nam,iż-cytuję-"pierwsze silne wrażenia ma już za sobą" ;-)
W efekcie-z proponowanego przez "restaurację" posiłku nie skorzystałam,a tamtejsza "toaleta" okazała się dla mnie zbyt wielkim wyzwaniem.Na szczęście mieliśmy ze sobą genialny wynalazek,jakim są nawilżone chusteczki.
Dalsza nasza podróż w stronę Kairu wciąż prowadziła szosą zbudowaną na pustyni.Byłam pod wielkim wrażeniem widząc ten surowy krajobraz:
Po drodze mijaliśmy kilka osad beduińskich.W jednej z nich,usytuowanej u stóp pięknej oazy,mieszkała podobno bardzo bogata rodzina beduińska-nasz przewodnik oszacował ich majątek na "conajmniej dwadzieścia wielbłądów".Nieststy,zamiast willi z basenem naszym oczom ukazały się skromne "lepianki",które-jak się okazało- wcale nie świadczą o zamożności mieszkańców.
Do Kairu wjechaliśmy tuż po ósmej rano.Pierwsze,co mnie zaskoczyło,to niezliczone ilości tłumów,bo do upału od bladego świtu już zdążyłam się przyzwyczaic ;-) Stolica Egiptu to drugie,zaraz po Tokio,najbardziej zaludnione miasto na świecie.
Zwyczaj nakazuje,iż mężczyzna musi zapewnic swojej żonie dom.Ponieważ większości młodych mężczyzn po prostu nie stac na zakup mieszkania/domu ,mieszkańcy Kairu dobudowują kolejne kondygnacje do istniejących już domów,w których mieszka ich rodzina.W efekcie miasto pęka w szwach od całej masy takich budynków:
Na powyższym zdjęciu widac normalne,zamieszkałe domy-tak mieszkają Egipcjanie w skromniejszej części Kairu.Tamtejsze prawo stanowi,iż za domy niewykończone nie płaci się podatku ,stąd brak np.tynków i szyb ;-) Egipcjanie-jak widac-to bardzo pomysłowy naród ;-)
Pierwszym punktem naszej wycieczki było Muzeum Narodowe w Kairze,które mieści w swoich murach ponad 120 tysięcy eksponatów pamietających czasy starożytnego Egiptu-od imponującej kolekcji wyposażenia grobowca faraona Tutenchamona przez mumie królów egipskich i posągów faraonów do przedmiotów codziennego użytku óczesnych mieszkańców Egiptu.Muzeum jest przeogromne i prawie w całości nieklimatyzowane ze względu na zgromadzone tam,wrażliwe na wilgoc,eksponaty.I oczywiście wszędobylskie tłumy-tym razem zwiedzających z całego świata.
Do muzeum nie można właściwie niczego wnosic,więc aparaty fotograficzne i nasz podróżny "dobytek" musieliśmy oddac do depozytu,czyli ułożyc na stercie w budce strażników,którzy po jakimś czasie wszytko wywalili na położony obok trawnik i po zwiedzaniu chodziliśmy po tym trawniku i wyszukiwaliśmy nasze rzeczy ;-)))))
Wejście do muzeum wygląda imponująco:
Przy wejściu znajdują się "skanery" prześwietlające to,co wnosi się do muzeum.Ku mojemu zaskoczeniu te same skanery już nie prześwietlają tego,co ma się ze sobą przy wychodzeniu z obiektu.Tuż po naszym powrocie do kraju usłyszałam w radio informację o skradzionym z tegoż muzeum obrazie van Gogha i uznałam,że złodziej nie musiał się zbytnio napracowac :-)))
Po zwiedzaniu muzeum udaliśmy się do największej w Kairze fabryki papirusów,gdzie mogliśmy zobaczyc nie tylko wspaniałe "okazy",ale także skrócony kurs wykonania papirusa.Wówczas dotarło do mnie,że zakupiony przez nas wcześniej papirus,na który wydaliśmy 20 dolców,jest zwykłą podróbką,dlatego też "zainwestowaliśmy" kolejne dwadzieścia dolarów,by kupic oryginał.
Kolejnym punktem naszej wycieczki była najstarsza w Egipcie fabryka perfum.Właściciele tejże fabryki od kilku pokoleń uprawiają wiele gatunków kwiatów,z których później -w sobie tylko znany sposób-wykonują ekstrakty perfum.Nasza wizyta w tym cudownie pachnącym miejscu zaczęła się bardzo typowo dla Egipcjan-poczęstunkiem.Siedzieliśmy w pachnącej,klimatyzowanej,pełnej przepięknych szklanych flakonów sali i popijaliśmy "herbatkę u Tadka" (jedno z ulubionych przez Egipcjan polskie powiedzonko,zaraz obok haseł "u mnie taniej niż w Biedronce" i "Doda-elektroda" ;-))) )
Odurzeni wspaniałą wonią,ożywieni chłodem i herbatką z hibiskusa udaliśmy się w stronę Gizy.Podczas jazdy autokarem słuchaliśmy opowieści naszej przewodniczki i nagle po naszej lewej stronie pojawił się taki oto widok:
Byliśmy ogromnie podekscytowani-nie mogłam się doczekac,kiedy wreszcie przebijemy się przez korki uliczne i dotrzemy do Piramid.Po kilku minutach moje marzenia o starożytnym Egipcie spełniły się.
Stare arabskie przysłowie mówi,iż "czas jest wyzwaniem dla wielu rzeczy,ale piramidy są wyzwaniem dla czasu"
Piramidy są.....wspaniałe.Niesamowite.Zaskakujące.I bardzo,bardzo tajemnicze.
Mimo,że te starożytne budowle ogrodzono linami,by turyści zbytnio nie demolowali zabytków,nam udało się podejśc zupełnie blisko (one dolar czyni cuda;-) ):
Ku zaskoczeniu strażników, ucałowałam z szacunkiem te stare głazy-pewnie nasączone potem i łzami tych,którzy jedynie siłą włąsnych rąk wieki temu zbudowali Piramidy.
Temperatura przy piramidach stawała się nie do zniesienia ,nawet po kilkudniowej "zaprawie" w egipskim klimacie.Jednak te 55 stopni Celsjusza w cieniu (którego nawiasem mówiąc niewiele tam było,a jeżeli już gdzieś znalazł się zacieniony fragment ziemi-był oblegany przez spragnionych chłodu turystów) nie przeszkodziło nam cieszyc się chwilą.Mimo upału spacerowaliśmy wokół Piramid i z zapartym tchem podziwialismy te od tysięcy lat nierozwiązane zagadki:
Po Piramidach przyszedł czas na Sfinksa-ogromnego lwa z twarzą faraona Chefrena:
Ta gigantyczna rzeźba zachwyciła mnie,ale też przeraził mnie stopień jej zniszczenia.Co prawda Egipcjanie próbują ratowac Sfinksa (na poniższych zdjęciach widac rusztowania i odrestaurowane fragmenty rzeźby,np.przednie łapy Sfinksa) ,ale ten "odnowiony" już na pewno nie będzie taki "starożytny".Ciekawe,czy egipscy fachowcy zdecydują się na rekonstrukcję nosa Sfinksa,który najprawdopodobniej został odstrzelony przez napoleońskich żołnierzy
I jeszcze dwa moje ulubione obrazy "uchwycone" przy Piramidach -pierwsze to spojrzenie obiektywu aparatu w stronę pustyni,a drugie to...zderzenie cywilizacji i spokoju "klimatów egipskich'" :-)
Pełni wrażeń wróciliśmy do chłodnego autokaru i pojechaliśmy do najstarszego w Afryce meczetu,by w niemalże ascetycznej scenerii i ciszy pomyślec o tym,co widzieliśmy i co na zawsze pozostanie w naszych sercach
Ukoronowaniem naszej wycieczki był rejs po Nilu-rzece,która od tysięcy lat utrzymuje praktycznie Egipt przy życiu.
To tyle na dziś.Mam nadzieję,że nikogo nie zanudziłam moimi egipskimi opowieściami :-) W kolejnym wpisie opowiem jeszcze o ostatnich dniach moich wakacji-będzie bardzo historycznie,ale tym razem "po polsku".I o wizycie u mojej serdecznej Koleżanki też będzie.
Pozdrawiam serdecznie,Maja
..........................................................................................................
Maju dziekuje bardzo serdecznie za tak piekna opowiesc wakacyjna!Czytalam z zapartym tchem:) Zdjecia wspaniale - fantastyczna pamiatka! Czekam na kolejny odcinek z niecierpliwoscia!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Piękne wakacje i ciekawa opowieść:)
OdpowiedzUsuńnie zanudziłaś, czekam na drugą część :-)
OdpowiedzUsuńJak można zanudzić opowieścią i TAKIMI zdjęciami. Czekam z niecierpliwością na kolejne części opowieści. A wakacje mieliście cudne
OdpowiedzUsuńCzytając twoją opowieść poczułam się, jkbym sama tam była, dziękuję, ze zabrałaś mnie ze sobą do Egiptu i czekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńOch Maju zazdroszczę fantastycznych wakacji... chociaż w ubiegłym roku przynajmniej Ani się poszczęściło i odbyła podobną do Twojej podróż:)Pozdrawiam serdecznie w swoim i jej imieniu:)
OdpowiedzUsuńSorry, że w ten sposób, ale ciągle me dziecię męczy mnie, żebym zapytała Cię o przepis na spaghetti z Mascarpone... no teraz mi się przypomniało;)))
Hej !
OdpowiedzUsuńSuper wyprawę miałyście. Czekam na Twoje nowe dzieła. Będę próbowała do Ciebie dzwonić.
Pozdrawiam Iza N-P.
Maju, jakbym o swoich wyprawach do Egiptu czytała! Dziękuję za przypomnienie i KONIECZNIE polecam Rejs po Nilu - tam znajdziesz Egipt którego namiastkę można obejrzeć w imponującym Muzeum w Kairze. Ale podczas rejsu jest real a zatem i emocje ogromne :D
OdpowiedzUsuńAch.......cudnie to wszystko przedstawiłaś.Dziękuję, że choć na chwilę mogłam się tam przenieść.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu:)))
Maju - dziękuję za wspaniałą podróż! Aż się cieplutko na duszy zrobiło przez to egipskie słońce! A u nas szaro, buro, jesień idzie ;)
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do zabawy blogowej:
http://prezentowisko.blogspot.com/2010/09/zagosuj-na-wrzesniowe.html
Maju...bajeczna podroz...
OdpowiedzUsuńRozgrzalam sie troszke przy Twojej opowiesci-u mnie za oknem szaleje wiatr i jest tak zimno brrrr.
Za oknem brzydka pogoda, w domu zimno a tu...taka gorąca opowieść. Miło było ją przeczytać ! Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńCudownie oglądać Twoja relacje z podrózy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Fajnie powrócić wspomnieniami - byłam w tych samych miejscach, co Ty 2 lata temu.
OdpowiedzUsuńW Kairze bylismy dwa dni, dzięki temu zwiedziliśmy troszkę więcej ;))
Muzeum wygląda chyba tak samo, jak wtedy kiedy powstawało ;)) Ja myślałam, że tam wyzionę ducha ;))
Drobne sprostowanie: obraz Van Gogha został skradziony z Muzeum Mahmuda Khalili. I już się donalazł :))
Pozdrawiam gorąco :)
Dzięki Maju za tyle słońca :)) w tą chłodną noc.
OdpowiedzUsuńDzięki tym pięknym zdjęciom bedziesz mogła się do woli rozgrzewać kiedy nasze niebo się zachmurzy...
Pozdrowionka :)
Ja przenioslam sie z Toba do Egiptu z ogromna przyjemnoscia. Piekne zdjecia i wspomnienia przywizliscie ze soba.
OdpowiedzUsuńU mnie teraz tak zimno ze juz zapomnialam juz o tych upalnych dniach;-)
Sciskam
Olá, Férias fantásticas. Espero um dia também conhecer as pirâmides do Egito, mas também quero conhecer a Polônia, de onde vieram os meus avós. Estou te seguindo e convido-a a me seguir também no:
OdpowiedzUsuńhttp://estanis-artes.blogspot.com
Beijos
Estanislava